Chiński sprzeciw zatracił kolejne ambitne plany Rosji. Kreml liczył na ich powodzenie.

Chiński sprzeciw zatracił kolejne ambitne plany Rosji. Kreml liczył na ich powodzenie.

Transakcje z wirtualnymi aktywami są uważane za jeden z oczywistych sposób prania pieniędzy — stwierdzili przedstawiciele Najwyższego Sądu Ludowego i Najwyższej Prokuratury Ludowej Chin. Powołali się na objaśnienia do ustawy o praniu brudnych pieniędzy z 20 sierpnia. Chiny odwracają się plecami do Rosji. Nie chcą „brudnych” juanów kupowanych w Moskwie. Rosyjscy importerzy lamentują.

Same kryptowaluty, zgodnie z decyzją Ludowego Banku Chin (PBOC), są w Chinach zakazane od 2021 r. Obywatele tego kraju nie mogą dokonywać transakcji z ich udziałem na zagranicznych platformach. To jeden z nowszych zwrotów w chińskiej polityce finansowej. Wcześniej rozliczenia kryptowalutowe były w tym kraju bardzo popularne — stanowiły jedną trzecią globalnej emisji bitcoina.

Nie po myśli Rosji. Prawo to jest zdecydowanie nie po myśli Rosji. Liczyła ona na to, że kryptowaluty pomogą jej obejść ograniczenia dotyczące rozliczeń z Chinami. Chińskie banki, obawiając się wtórnych sankcji ze strony USA, objęły mocną kontrolę nad rozliczeniami z Rosją. Coraz częściej odmawiają też przetwarzania przelewów zarówno z i jak i do Rosji — wskaźnik odrzuceń sięga w niektórych miesiącach nawet 80 proc.

Importerzy i eksporterzy od dawna próbują obejść sankcje za pomocą kryptowalut. W niektórych przypadkach im się to udaje. Przykładowo tureccy kontrahenci są dość chętni do akceptowania kryptowalut w rozliczeniach z Rosją — twierdzą rosyjscy importerzy. Tę samą praktykę Moskwa pragnie przenieść na kontakty handlowe z Pekinem. Pomysł rozliczania się z nim w kryptowalutach został niedawno oficjalnie przedstawiony w Międzynarodowym Centrum Wystawowym Crocus Expo.

Zgodnie z nim w Rosji miałyby powstać dwie giełdy kryptowalut — w Moskwie i w Petersburgu. Wszystko po to, by ułatwić Kremlowi prowadzenie zagranicznej działalności gospodarczej i nie narazić jej sojuszników na sankcje. Chiny nie wydają się jednak przekonane. Chińczycy nie chcą narazić się dla Rosji.

Po wejściu w życie nowych zapisów do ustawy o praniu brudnych pieniędzy w Pekinie będzie zdecydowanie mniej chętnych do przeprowadzania transakcji w kryptowalutach. Mogą one bowiem zostać uznane przez chińskie organy ścigania za potencjalne pranie pieniędzy i stać się przedmiotem dochodzenia — mówi anonimowo szef firmy pośredniczącej w handlu. A na to wiele chińskich przedsiębiorców nie może sobie pozwolić.

Rosja uzależniła się od Chin. Putin miał w tym jeden cel. Karą za pranie pieniędzy w Chinach jest grzywna w wysokości od 10 tys. do nawet 200 tys. juanów (od ok. 5350 zł do ok. 107 tys. zł). Przestępcom, którzy odmawiają współpracy z organami ścigania lub którzy przeprowadzili transakcje o wartości ponad 5 mln juanów (ok. 2,7 mln zł) — grozi od 5 do 10 lat pozbawienia wolności.

A wbrew pozorom nie jest to tak wysoka kwota. — 5 mln juanów to półroczny wolumen zakupów przeciętnego rosyjskiego importera — mówi szef firmy pośredniczącej w płatnościach. Wiele osób podczas dokonywania płatności kryptowalutowych może więc naruszyć ten limit i narazić się na ryzyko więzienia przez handel z rosyjskimi firmami. Dla Rosji jest to o tyle problematyczne, że jest to jej kolejna próba obejścia ograniczeń w handlu z Chinami. I coraz bardziej kurczą się jej możliwości.

Od jakiegoś czasu rosyjscy importerzy skarżą się przykładowo, że chińskie banki oraz agenci pośredniczący w handlu nie chcą przyjmować „brudnych” juanów — czyli tych zakupionych w Rosji. Zaczynają obawiać się „rosyjskiego śladu”, który mógłby narazić je na sankcje ze strony USA.