Jak wygląda życie świadków Jehowy? „Według nich ulegamy opętaniu przez diabła”

Jak wygląda życie świadków Jehowy? "Według nich ulegamy opętaniu przez diabła"

W zborze jesteś uczony tego, że możesz ratować ludziom życie. Plus masz tę świadomość, że jeśli odejdziesz, to twoi bliscy zerwą z tobą kontakt i nie będą chcieli cię znać. To często zatrzymuje ludzi w środku — tłumaczy Edwin — Sami Świadkowie Jehowy mówią, że na przykład mogliby odebrać telefon od swojej matki, która odeszła ze zboru, ale większą miłość okazaliby jej, nie odbierając — dodaje Sara.

Ciekawe jest również to, w jaki sposób rekrutuje się osoby do wspólnoty. Po prostu wybiera się ludzi w kryzysie, na przykład w żałobie, po czym bombarduje się taką osobę miłością. Tworzy się grupę, która zastępuje prawdziwe relacje. To jest klasyka w przypadku Świadków Jehowy — słyszymy.

W jaki sposób i kiedy trafiliście do tego zboru?

Sara: W naszym przypadku to było o tyle wyjątkowe, że oboje się tam urodziliśmy. To znaczy, że nasi rodzice byli Świadkami, jeszcze zanim pojawiliśmy się na świecie.

  • Mozna tak powiedzieć, chociaż technicznie, żeby zostać Świadkiem Jehowy, trzeba przyjąć chrzest.
  • Poza tym moja rodzina była bardzo zaangażowana w życie społeczności.

„Masz świadomość, że jeśli odejdziesz, to twoi bliscy zerwą z tobą kontakt i nie będą chcieli cię znać.” Na czym polegało to duże zaangażowanie?

  • Trzy razy w tygodniu chodziliśmy na spotkania, które trwały prawie dwie godziny.
  • Chodziłam z rodzicami na głoszenie, czyli to popularne pukanie ludziom do drzwi.
  • Całe moje życie było podporządkowane wspólnocie.
  • Nie brałam udziału w świętach katolickich i nie chodziłam na religię.

Oczywiście żyłam w ciągłym strachu, że zaraz będzie armagedon, w którym bóg Jehowa zniszczy wszystkie fałszywe religie i nastąpi raj.

W jakim momencie zaczęliście myśleć, że Świadkowie Jehowy to może nie jest najlepsza z życiowa droga?

Edwin: To nie jest takie łatwe, że budzisz się i planujesz, że od jutra już nie będziesz Świadkiem. Oczywiście, z czasem pojawiają się rzeczy, które ci nie pasują, ale początkowo je wypierasz. Ciągle wierzysz, że Świadkowie Jehowy to jedyna słuszna droga.

  1. Dokonał apostazji, teraz opowiada, co go spotkało.
  2. Z drugiej strony, w zborze jesteś uczony tego, że możesz ratować ludziom życie. Plus masz tę świadomość, że jeśli odejdziesz, to twoi bliscy zerwą z tobą kontakt i nie będą chcieli cię znać. To często zatrzymuje ludzi w środku.

Sara: I nie mówimy o takiej sytuacji, że wnuczek przestaje chodzić do kościoła i babcia mu truje co niedzielę: wnuczku, idź do kościoła. Mówimy o tym, że taka babcia po prostu przestaje się do ciebie odzywać, odbierać od ciebie telefon, po prostu zaczyna cię unikać.

Rozmowa na temat kontaktu ze wspólnotą po odejściu

Tak, słyszałem te wypowiedzi. Prawdą jest, że niedawno zmieniły się procedury i weszły zarządzenia, by nie gardzić wykluczonymi. Na przykład, gdy na zebranie przyjdzie osoba wykluczona, to członkowie zboru mogą zdecydować, że się przywitają z taką osobą, ale nie będą rozmawiać towarzysko. Niestety, to jest tylko teoria. Praktyka jest taka, że jeśli ty utrzymujesz kontakt z osobą wykluczoną, która nie jest członkiem twojej rodziny lub należy do twojej rodziny i z tobą nie mieszka, to tobie też może grozić wykluczenie.

  1. Sami Świadkowie Jehowy mówią, że na przykład mogliby odebrać telefon od swojej matki, która odeszła ze zboru, ale większą miłość okazaliby jej, nie odbierając tego telefonu.

Dlaczego grupa traktuje odchodzących z taką surowością?

Sara: Oni są uczeni, że wykluczenie jest formą skarcenia od Boga i taka osoba pod wpływem tego skarcenia wróci do zboru. Zerwanie kontaktów ma sprawić, że ktoś zatęskni za Jehową i postanowi porzucić grzeszne postępowanie, a nawet najmniejszy kontakt z wykluczonym może sprawić, że to będzie już wystarczająco, by ktoś nie zapragnął wrócić. To z kolei może przecież doprowadzić do unicestwienia tej osoby zapowiadanym armagedonie.

  1. Moim zdaniem to zwykłe kłamstwo, że Świadkowie nie są zachęcani do tego, by zrywać kontakty. Publikacje Świadków Jehowy wyraźnie mówią o tym, aby członkowie zboru nie utrzymywali kontaktów z taką osobą, nawet jeśli to jest ich krewny.
  2. Ponadto starsi zboru mają zwracać uwagę osobom, które utrzymują nieuzasadnione kontakty z wykluczonymi, aby przestały to robić.

Kwestia łatwego odejścia z wspólnoty

Pod względem technicznym samo odejście od Świadków jest bardzo proste i nikt ciebie specjalnie przed tym nie powstrzymuje. Możesz spotkać się ze starszymi zboru, powiedzieć im, że odchodzisz, albo zostawić im list i to jest koniec. Natomiast pod względem psychologicznym i socjologicznym jest to zdecydowanie trudniejsze.

  1. Ponieważ, jak mówiliśmy, zazwyczaj w zborze musisz zostawić swoją rodzinę i przyjaciół, którzy będą traktowali cię, jak wyklętego i nigdy już się do ciebie nie odezwą.
  2. Po drugie, zwykle nie masz też do kogo pójść, ponieważ zerwałeś swoje stare kontakty w momencie, gdy sam wstępowałeś do grupy Świadków Jehowy.
  3. Jest jeszcze jeden kontekst, który trzeba wziąć pod uwagę.

Jeśli ktoś był w organizacji długi czas, poświęcił dla niej swoje życie, zrezygnował z rodziny, posiadania dzieci, studiów, to już będzie miał duży problem, żeby zacząć życie od nowa. W tej sytuacji naprawdę trudno jest znaleźć w sobie tyle siły i odwagi, by wyjść.

Procedury w przypadku odchodzenia

Oni przyrównują swoich wyznawców do owiec, a starszych zboru do pasterzy. Wszystko jest utrzymywane w tonie przypowieści Jezusa o zbłąkanej owieczce. Oczywiście, może się zdarzyć, że owieczka zachoruje duchowo, ma jakąś słabość, niech to na przykład będzie problem z używkami. Wtedy najczęściej starają się takiej osobie pomóc. Z drugiej strony, znam sytuacje, kiedy komitet sądowniczy organizacji wywalał kogoś zaocznie. Ta osoba nawet nie wiedziała, że formalnie przestała być Świadkiem Jehowy.

  1. Tak.

Edwin: To możliwe. Faktycznie dało się zauważyć taki punkt widzenia, że mężczyzna jest bardziej przydatny dla zboru.

Sara: Trzeba też uczciwie powiedzieć, że to nie jest jakaś sekta Jima Jonesa. Tam nikt nikogo nie trzyma na siłę. Można odejść, tylko trzeba się liczyć z poważnymi konsekwencjami.

Zachowanie wobec odchodzących

Tak, ale pamietajmy też, że czasem to są propagandowe działania samej organizacji. Sam pamiętam, że pomagaliśmy komuś, komu spalił się dom. Wtedy wszędzie głośno mówiliśmy, że to nasz brat i dlatego mu pomagamy. Jeśli natomiast pomagaliśmy komuś spoza wspólnoty, to mówiliśmy, że pomagamy, ponieważ sami jesteśmy Świadkami Jehowy i tak nakazuje nam Biblia. To była po prostu sprytna forma autopromocji.

Oceniając wspólnotę po odejściu

Edwin: Uważam, że pojedynczych członków organizacji możemy nazwać jej ofiarami. Oni wierzą, że robia dobrze. My sami z Sarą też wierzylismy, że ratujemy komuś życie i prowadzimy ich do zbawienia, gdy chodzilismy po domach lub staliśmy na ulicy przy stojaku. Samą organizację można przyrównać do dobrze funkcjonującej korporacji, która ma też swoje sekrety. Gdy ktoś wchodzi do wspólnoty, to nie mówi mu się od razu wszystkiego. Uwazam to za formę manipulacji.

Podejście do kontaktów w trudnych sytuacjach

Sara: Mysle, że ta organizacja spełnia wiele kryteriów grupy destrukcyjnej.

  • Wiele zasad i praktyk, jak kontrola zachowania, informacji, myśli, czy ubioru członków.
  • Mimo tego jest to grupa wysoko funkcjonująca, ponieważ jej członkowie żyją w naszym społeczeństwie, asymilują się, pewnie nawet ktoś z czytelników zna Świadków, pracuje z nimi, uważa ich za porządnych i uczciwych ludzi, bo faktycznie tacy są.

Na koniec muszę zapytać o wasze obecne spojrzenie na wspólnotę Świadków Jehowy. Pytam was jako byłych członków, którzy urodzili się w tej organizacji, ale też jako tych, którzy pomagają innym wyjść lub stanąć na nogi.

  • Szam, że ta organizacja spełnia wiele kryteriów grup destrukcyjnej.
  • Uwaza, że pojedynczych członków organizacji możemy nazwać jej ofiarami.
  • My sami z Sarą tez jeszcze wierzylismy, że ratujemy komuś życie i prowadzimy ich do zbawienia, gdy chodzilismy po domach.

Mysle, że pojedynczych członków organizacji możemy nazwać jej ofiarami. Oni wierzą, że robia dobrze. My sami z Sarą tez wierzylismy, że ratujemy komuś życie i prowadzimy ich do zbawienia, gdy chodzilismy po domach.