19 września, 2024

Niespodzianki na horyzoncie w angielskiej ekstraklasie?

Niespodzianki na horyzoncie w angielskiej ekstraklasie?

Po 3 miesiącach oczekiwania, do gry nareszcie wraca najlepsza liga świata – Premier League. O nadchodzącym sezonie, faworytach, czarnych koniach i roli Polaków rozmawiamy z komentatorem Canal+, Rafałem Nahornym. W tym artykule dowiesz się o:

  • Bartłomieju Bukowskim,
  • WP SportoweFakty: Pep Guardiola stwierdził ostatnio, że większość piłkarzy Manchesteru City ma już na koncie wiele mistrzostw, w związku z czym ich motywacja może nie być już taka sama. Czy to może być sezon, w którym wreszcie ktoś przełamie dominację Obywateli?

Komentator Canal+: Tak naprawdę o nasyceniu piłkarzy City możemy mówić od kilku sezonów. Przecież drużyna Guardioli już cztery razy z rzędu sięgała po mistrzostwo Anglii. Oczywiście mogą nasuwać się takie wnioski, że piłkarze „The Citizens” mogą nie być już tak głodni sukcesu jak wcześniej. Myślę jednak, że od tego właśnie jest Pep Guardiola i jego asystenci, aby takie podejście piłkarzom wyperswadować. Trzeba także pamiętać, że Guardiola w bieżącym okienku nie ściągnął zbyt wielu nowych piłkarzy. Doszedł jedynie Savinho, natomiast odszedł Alvarez, tak więc drużyna dysponuje podobnym składem co w poprzednim sezonie. Zapewne zespół będzie chciał odzyskać przede wszystkim główne trofeum, czyli wygrać Ligę Mistrzów.

Popularne miejsca także zdają sobie sprawę z tego nasycenia piłkarzy Manchesteru City. Tym najgroźniejszym zapewne znów będzie Arsenal, któremu już w poprzednich sezonach niewiele brakowało, by wyprzedzić ekipę Guardioli. Najpierw było to 5 punktów straty, a ostatnio już tylko 2. Być może po tym, jak wzmocnili się Ricardo Calafiorim, to być może to będzie ten sezon, gdy Arsenal wreszcie zdetronizuje Manchester City.

Zaczął pan temat transferów

Dziwi pana wstrzemięźliwość większości angielskich klubów na rynku? Rozmawiamy jednak jeszcze 2 tygodnie przed zakończeniem okienka transferowego. Oczywiście, każdemu menadżerowi marzy się start w nowym sezonie już z optymalnym składem, ale wiemy doskonale, że kluby handlują między sobą co do ceny, czy do warunków kontraktu. Myślę, że jeszcze kilka wystrzałowych transferów wciąż jest przed nami, choć rzeczywiście, jak dotąd za dużo ich nie ma. Warto tutaj także wspomnieć o zasadach zysku i zrównoważonego rozwoju, których nie można przekraczać, o czym w zeszłym sezonie boleśnie przekonały się Everton i Nottingham Forest. Tak więc tutaj księgowi także muszą ostrożnie liczyć wydatki i być może to jest jeden z powodów tej wstrzemięźliwości.

Myslę jednak, że jeszcze kilku piłkarzy zmieni kluby i myślę, że wśród nich na pewno będzie napastnik Brentford, Ivan Toney. Pozostaje tylko pytanie, czy trafi do Chelsea czy do Manchesteru United.

No właśnie – Manchester United.

Jeśli chodzi o angielską czołówkę jest to zdecydowanie najaktywniejszy gracz, ściągając m.in. Lenego Yoro, o którego starał się także Real Madryt, Joshuę Zirkzee czy Matthijsa de Ligta. Tych transferów faktycznie jest tam więcej. Mam wrażenie, że w przypadku Manchesteru United gorzej jednak już być nie może. 8. miejsce w tabeli w zeszłym sezonie to była dość wstydliwa lokata. Ostatecznie także Erik Ten Hag pozostał na stanowisku, choć kibice są co do niego podzieleni. Manchester rzutem na taśmę uratował zeszły sezon, wygrywając Puchar Anglii, jednak wielu kibiców wciąż uważa, że nowy właściciel powinien zmienić osobę menadżera. Holender jednak dostał kolejną szansę i zobaczymy, jak sobie poradzi. Jak jednak mówię, gorzej chyba faktycznie być nie może, a szanse na poprawę z nowymi piłkarzami są.

  • Dużo zależeć będzie także od tego, jak będą rozwijać się talenty Garnacho i Mainoo.

Może to nie jest klucz do sukcesu, ale na pewno jeden z jego istotnych elementów. A czy widzi pan jakiegoś kandydata do miana czarnego konia, tak jak w ostatnich latach miało to miejsce z Brighton czy Aston Villą?

Moim zdaniem, szanse nawet na awans do top4, patrząc na rozmach transferowy, ma West Ham United. Młoty sięgnęły po piłkarzy z naprawdę najwyższej półki, takich jak argentynski mistrz świata Guido Rodriguez czy Niklas Fullkrug. Są to piłkarze, których chętnie widzieliby u siebie kibice jeszcze lepszych klubów, natomiast oni wybrali drużynę ze wschodniej części Londynu. Być może tutaj magnesem był trener Julen Lopetegui, a być może pieniądze jakie mają właściciele, trudno zgadnąć. Natomiast na tę chwilę, wśród klubów uchodzących za króla transferowego polowania, trzeba wymienić West Ham.

A Crystal Palace? Co prawda stracili Michaela Olise, który odszedł do Bayernu, jednak końcówka poprzedniego sezonu w wykonaniu podopiecznych Olivera Glasnera była naprawdę imponująca. No właśnie po zakończeniu poprzedniego sezonu, jako czarnego konia kolejnych rozgrywek, widziałem w pierwszym rzędzie właśnie Crystal Palace. Zapomniałem jednak nieco, że Crystal Palace, to klub, który jednak sprzedaje piłkarzy. Wiemy już, że odszedł wspomniany Olise, a wiele wskazuje na to, że klub opuści także jeden ze środkowych obrońców, czy to Guehi, o którego walczy Newcastle czy Andersen.

Życzyłbym sobie jednak, by właśnie takie kluby jak West Ham czy właśnie Crystal Palace spróbowały namieszać w lidze. Dużym znakiem zapytania przed nadchodzącym sezonem jest także drużyna Liverpoolu. „The Reds” po 9 latach zmieniają trenera, odchodzącego Juergena Kloppa zastępując Arne Slotem. Przede wszystkim, w przypadku Liverpoolu, nie chce mi się wierzyć, że jeszcze się nie wzmocni i nie sprowadzi ani jednego piłkarza w tym okienku transferowym.

To wciąż jedyny zespół w lidze, który nie dokonał ani jednego transferu. Było już blisko podpisania umowy z Zubimendim, ale ostatecznie transfer ten upadł. Natomiast wiemy, że w Liverpoolu są pieniądze na transfery, tak więc ciekawe w jakim kierunku teraz zwroca się nowi dyrektorzy sportowi Liverpoolu. Przydałby się ktoś nowy, choć nie jestem przekonany, że to akurat środkowego pomocnika potrzeba tam najbardziej.

Być może jednak Slot tak uznał. Trzeba też pamiętać, że za rok kończą się kontrakty Alexandra-Arnolda, Salaha czy Van Dijka i nie wiemy czy Liverpool nagle nie uzna, że to czas spieniężyć któregoś z tych piłkarzy.

Do Premier League, po rocznej przerwie, wraca także między innymi Southampton z Janem Bednarkiem w składzie. Jak pan widzi perspektywy roztaczające się przed Świętymi?

W ostatnim czasie beniaminkowie nie mają lekko w Anglii. Myślę, że faktycznie piłkarze wszystkich trzech klubów, które awansowały do Premier League mają świadomość tego, jak ciężki los czeka ich w nadchodzącym sezonie i mają w pamięci, że w zeszłym sezonie spadli wszyscy 3 beniaminkowie. Myślę jednak, że taki klub jak Southampton, który jest już zaprawiony w takich ekstraklasowych bojach, nie stoi na straconej pozycji.

Również jak patrzyłem na ich transfery, to widać, że nie żałowano tam pieniędzy i wzmocniono w zasadzie wszystkie pozycje. Myślę jednak, że akurat Jan Bednarek utrzyma pozycję w wyjściowym składzie. Wydaje się, że wraz z Harwoodem-Bellisem i Stephensem będą stanowić tercet podstawowych środkowych obrońców, spośród których będzie wybierał menedżer.

Spośród Polaków w Anglii największy znak zapytania stoi chyba przy nazwisku Jakuba Modera. Moder tak naprawdę nigdy nie był podstawowym zawodnikiem Brighton. Zarówno za kadencji Grahama Pottera, jak i tym bardziej za Roberto de Zerbiego. Oczywiście było to spowodowane przede wszystkim poważną kontuzją, natomiast trudno zgadnąć, co czeka obecnie Modera pod wodzą nowego trenera, którym został Fabian Hurzeler.

  1. Sporo mówiło się także w trakcie tych wakacji o ewentualnym transferze do innego klubu, niekoniecznie angielskiego. Dla mnie to jest zagadka i nie mam pojęcia, co szykuje nowy trener Brighton.