Poseł PiS krytykuje zmiany w prawie oraz porównuje rządzących do przestępców
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onet. Co pan robił wczoraj, kiedy na mównicy w Sejmie pojawił się premier Donald Tusk? — zapytał Marcin Zawada. — Najpierw siedziałem na ławach poselskich, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że jednak dochodzi tutaj do złamania normy prawnej i obyczaju, uznałem, że nie możemy akceptować kolejnych łamań podstawowych zasad, na których opierał się polski parlamentaryzm — odpowiedział Przydacz, powołując się na art. 140 Konstytucji, który mówi, że nad orędziem prezydenta nie przeprowadza się debaty.
Ekspertka grzmi po orędziu Andrzeja Dudy. Wskazuje na drugie dno jego słów. Poseł nie przyjął argumentu, że nie była to debata, lecz zabranie głosu w trybie art. 186 regulaminu Sejmu, który mówi o tym, że przedstawiciele między innymi Rady Ministrów mogą wyjść na mównicę w Sejmie właściwie w każdej chwili i zabrać głos.
Prowadzący przypomniał, że PiS w czasie swoich rządów korzystał z tego na potęgę, a niekiedy posłowie tej partii zabierali głos nawet „bez żadnego trybu”, jak zrobił to Jarosław Kaczyński. — A przepraszam, jeżeli jeden głos następuje po drugim, to jak to nazwać, jeśli nie debatą? Więc został złamany pewien dobry obyczaj — przekonywał Przydacz.
Donald Tusk zwrócił się do Andrzeja Dudy. „Proszę się nie gniewać, panie prezydencie, ale nic głupszego nie dało się powiedzieć.” Zaznaczył, że nie będzie bronił każdego zachowania z okresu rządów Zjednoczonej Prawicy. — No ale przecież to dzisiejsza koalicja mówi, że jest cywilizacyjnie lepiej przygotowana, a okazuje się, że łamią regulamin idąc dalej. Czy to są standardy demokratycznego państwa? — mówił poseł PiS.