USA wprowadzają nową strategię odstraszania Chin na Pacyfiku: „Niszczycielska moc bomb wstrząśnie Chińczykami”.
„Inwazja Rosji na Ukrainę pchnęła amerykańskie myślenie w kierunku filozofii 'przystępnej masy’” — mówi anonimowo jeden z dyrektorów amerykańskiego przemysłu rakietowego. Dodaje, że zakłada ona posiadanie przez Waszyngton dużiej liczby stosunkowo taniej broni do dyspozycji.
„To naturalna przeciwwaga dla tego, co zrobiły Chiny” — twierdzi Euan Graham, starszy analityk z Australijskiego Instytutu Polityki Strategicznej. Ma na myśli chińską flotę wojenną oraz konwencjonalne pociski balistyczne, w tym tych przeznaczonych do atakowania statków.
Trzy oznaki, że Chiny szykują się do wojny i „imperialnego przeciążenia Ameryki” [OPINIA] Pentagon i chińskie ministerstwo obrony nie odpowiedziały na prośby agencji Reutera o komentarz. Według niej Stany Zjednoczone zintensyfikowały testy broni Quicksink — taniej i śmiercionośnej bomby wyposażonej w niedrogi zestaw naprowadzania GPS i detektor, który jest w stanie śledzić poruszające się obiekty.
W zeszłym miesiącu amerykańskie siły powietrzne przeprowadziły test w Zatoce Meksykańskiej — użyły bombowca B-2 stealth, aby uderzyć w statek za pomocą bomby Quicksink. Według ekspertów Chiny nadal mają dużą przewagę pod względem liczby przeciwpowietrznych pocisków manewrujących.
- Zwiększenie przez Amerykanów produkcji Quicksink może jednak zmniejszyć tę lukę i narazić ok. 370 chińskich okrętów wojennych na większe niebezpieczeństwo podczas potencjalnego konfliktu.
Broń Quicksink wciąż znajduje się w fazie rozwoju. Może być przenoszona zarówno przez myśliwce, jak i bombowce oraz przekształcać „zwykłe” bomby w broń kierowaną. Test tej broni dowiódł jej wyjątkowej skuteczności. Pokazał, że przy celnym ataku okręt nie ma szans na przetrwanie uderzenia przeprowadzonego przez Quicksink — broń po prostu rozrywa go na pół.
USA i Chiny nie są skazane na konflikt. Ale do niego zmierzają [ANALIZA] Według źródła z branży amerykański dowódca sił w Indo-Pacyfiku chce pozyskać tysiące sztuk tej broni — dokładna liczba jest niejawna. Wypowiadający się anonimowo specjalista uważa, że wycelowanie wystarczającej liczby „niedrogiej masowej” broni w chińskie statki może przytłoczyć ich obronę.
„Wyrovnaywanie szans” Stany Zjednoczone zgromadziły w Azji wiele rodzajów broni przeciokrętowej. W kwietniu amerykańskie wojsko rozmieściło na Filipinach podczas ćwiczeń nowe mobilne baterie pocisków Typhon. Zostały one opracowane stosunkowo niskim kosztem z istniejących komponentów i mogą wystrzeliwać pociski SM-6 i Tomahawk przeciwko celom morskim.
- Taka broń jest stosunkowo łatwa do wyprodukowania z istniejących zapasów i na podstawie projektów, które istnieją od dekady lub dłużej.
Przy tym może pomóc Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom szybko nadrobić zaległości w wyścigu rakietowym w obszarze Indo-Pacyfiku, w którym Chiny mają dużą przewagę. Smok i niedźwiedź. Sojusz Rosji i Chin wystawia UE na kolejną próbę. „Ryzyko rośnie”
Amerykańskie wojsko odmówiło podania informacji, ile pocisków zostanie rozmieszczonych w regionie Indo-Pacyfiku. Z rządowych dokumentów wynika jednak, że w ciągu najbliższych pięciu lat Waszyngton planuje zakupić ponad 800 pocisków SM-6. Dokumenty pokazują, że w amerykańskich zapasach znajduje się już kilka tysięcy Tomahawków i setki tysięcy JDAM (Joint Direct Attack Munition – wspólnej amunicji ataku bezpośredniego).
„Gra Chin polega na ograniczeniu ruchu amerykańskich zasobów marynarki wojennej na zachodnim Pacyfiku i w łańcuchu pierwszych wysp” — mówi Graham, odnosząc się do głównych archipelagów położonych najbliżej wybrzeża Azji Wschodniej. „Umieszczenie broni przeciokrętowej w miejscach takich jak Filipiny sprawiłoby, że znaczna część Morza Południowochińskiego znalazłaby się w ich zasięgu — dodaje. Światowej sławy dyplomata mówi o „największym ryzyku”. Chiny nie zamierzają ustąpić. „Sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna” Chiny roszczą sobie prawo do 90 proc. Morza Południowochińskiego. Pięć państw Azji Południowo-Wschodniej i Tajwan stanowczo się temu jednak sprzeciwia.
„W pewnym sensie to wyrównywanie szans” — mówi Collin Koh, badacz z S. Rajaratnam School of International Studies w Singapurze.