Koniec epoki tłumu dziennikarzy towarzyszących kandydatom na prezydenta USA. COVID i internet zmieniają zasady gry
Był kiedyś taki czas w relacjach z amerykańskich kampanii wyborczych, kiedy reporterzy chodzili za kandydatami dosłownie wszędzie. Podążali za nimi podczas letnich wakacji i śledzili ich podczas zakupów w sklepie spożywczym, składając szczegółowe raporty o tym, ile Diet Pepsi wybrali. Niektórzy redaktorzy dawali swoim reporterom kopie klasycznej książki Timothy’ego Crouse’a z 1973 r. „The Boys on the Bus”, by przygotować ich do tego zadania.
Reporterzy kampanijni spędzali z sobą tak dużo czasu w autokarach prasowych i samolotach, że zawiązały się głębokie przyjaźnie, a nawet kilka małżeństw.
Kampania ominie ponad połowę Amerykanów. Liczą się tylko te stany. Wiemy, kto ma przewagę [PROGNOZA] Jednak kampanii w 2020 r., toczącej się w cieniu pandemii COVID-19 i składającej się z wywiadów na Zoomie, tradycyjny model „chłopaków (i dziewczyn) w autokarze” nie wrócił już do życia w 2024 r.
W nowej erze kurczących się budżetów newsroomów i kampanii coraz częściej skierowanych do określonych podgrup wyborców za pośrednictwem podcastów i mediów społecznościowych osobiste wydarzenia z udziałem kandydatów — i podróżująca za nimi paczka reporterów politycznych, którzy żyli w bańce autobusu prasowego lub samolotu, by te wydarzenia opisać — są coraz mniej charakterystyczną cechą kampanii prezydenckiej.
Dlaczego zmienia się relacja dziennikarzy z kandydatami?
- Ludzie, którzy chodzą na wiece, nie decydują o wyborach, więc rozmowa z nimi nie jest zbyt przydatna — mówi jeden z weteranów kampanii.
- Dla sztabów wyborczych, jeśli chodzi o sposób, w jaki celują w wahających się wyborców, mamy mniejsze znaczenie niż kiedykolwiek wcześniej.
„Nie wiem, o czym ty mówisz”. Kamala Harris udzieliła niecodziennego wywiadu. Poleciały iskry
Na zaledwie 20 dni przed wyborami ani wiceprezydent Kamala Harris, ani były prezydent Donald Trump nie utworzyli grup towarzyszących im na stałe reporterów, co miało miejsce od wielu lat we wszystkich poprzednich kampaniach. Chociaż istnieje 12-osobowa grupa reporterów, która obsługuje publiczne wydarzenia Harris i podróżuje z nią samolotem znanym jako Air Force Two (w przeciwieństwie do prezydenckiego Air Force One), jej kampania wciąż prowadzi rozmowy ze Stowarzyszeniem Korespondentów w Białym Domu na temat zorganizowania samolotu, by umożliwić podróżowanie z nią większemu kontyngentowi reporterów.
Według dwóch osób zaznajomionych z planami kampanii samolot prasowy Trumpa może poderwać się do lotu już w piątek. Biorąc pod uwagę, że sztab Harris wciąż omawia kwestie logistyczne, nie jest jasne, czy i kiedy samolot prasowy Harris w ogóle wystartuje.
Jaka jest obecna sytuacja w komunikacji z mediami?
- Samosabotaż Demokratów. „Zranione uczucia nie znikną”. Rośnie napięcie pomiędzy obozami Bidena i Harris
- Harris zazwyczaj rozmawia z dziennikarzami na pokładzie Air Force Two. W środę krótko odpowiedziała na pytania podróżujących z nią reporterów.
Jednak niekiedy jej sztab informował prasę o wydarzeniach wiceprezydentki z ledwo wystarczającą ilością czasu, by ktokolwiek spoza okolicy mógł się na nie dostać, jak miało to miejsce w przypadku wieczornego wydarzenia w Raleigh w Karolinie Północnej w zeszłą sobotę, które sztab ogłosił tego samego dnia w południe.
Trump, który przyzwyczaił się w Białym Domu do wzywania reporterów na konferencję w dowolnym momencie, tęsknił za publicznością. Kiedy przeniósł się do Mar-a-Lago na początku 2021 r., poprosił kiedyś doradcę o przyprowadzenie grupy reporterów, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że ten prezydencki przywilej już go nie obejmuje.
Podczas swojej kampanii Trump czasami zapraszał wybraną grupę reporterów, by podróżowali z nim jego samolotem lub przyjeżdżali do Mar-a-Lago na specjalne wydarzenia. Jednak od tego lata przestrzeń w samolocie Trumpa jest ograniczona ze względu na dodatkową ochronę i personel, więc reporterzy nie są regularnie zapraszani na pokład.
Podczas wydarzeń, podróżujący z nim doradcy niechętnie rozmawiają z pozostawionymi samymi sobie reporterami zgromadzonymi w części specjalnie przeznaczonej dla mediów.
To wszystko jest zupełnie inne niż poprzednie kampanie, kiedy kandydatom zawsze towarzyszyła mała grupa dziennikarzy znanych jako pool. Opisywali oni z bliska wydarzenia z udziałem kandydata czy kandydatki i dzielili się informacjami z pozostałymi dziennikarzami. W kampanii w 2008 r. ówczesny senator Barack Obama zorganizował taką grupę reporterów, już w czerwcu, a senator John McCain miał swój pool od końca lipca.
Donald Trump dał popis. „Jest nieudacznikiem we wszystkim, co robi” Mitt Romney wywołał nieco kontrowersji w 2012 r., bo zgodził się na towarzystwo poolu dopiero w sierpniu. Chociaż model poolu umarł w czasie kampanii w 2016 r., kiedy obydwoje kandydatów na prezydenta było stosunkowo niechętnych mediom, ale nawet wtedy Hillary Clinton miała specjalny samolot prasowy na początku września i, w przeciwieństwie do Trumpa, podróżowała z doradcami i reporterami tym samym samolotem do końca kampanii.
Podsumowanie
„Dziś wszystko można oglądać w sieci i jest o wiele mniej powodów, by być na szlaku kampanii — mówi reporter, który relacjonował kampanię Clinton w 2016 r. — Duże media nadal wysyłają ludzi, ale szczerze mówiąc, nawet kampania w 2020 r. miała o wiele bardziej typowy charakter pomimo epidemii. Meridith McGraw przyczyniła się do powstania tego raportu.