Kontradmirał polskiej marynarki wojennej wkurzył Niemców. „Mam pewną prośbę”

Kontradmirał polskiej marynarki wojennej wkurzył Niemców. "Mam pewną prośbę"

Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu. Dzieje rodu Unruhów/Unrugów datuje się od czasów średniowiecza. Z tego rodu pochodził przyszły kontradmirał. Urodził się 7 października 1884 r., jako Joseph von Unruh, na terenie Brandenburgii. Jego ojciec był generałem majorem pruskiej gwardii, jednak rodzinne Prusy darzył dużą niechęcią. Aby służyć w armii, przyjął jednak niemiecką wersję zapisu swojego nazwiska. Mając świadomość polskich korzeni, zdecydował się wychować swoich synów w polskiej kulturze i w oparciu o tradycje patriotyczne.

Ochroniarz Hitlera krzyczał: „szef się pali!”. Tak wyglądały ostatnie godziny führera Po przejściu na emeryturę w 1870 r. ostatecznie zerwał z niemieckością, nabył majątek na terenie Wielkopolski i zamieszkał tam z rodziną. Dlatego też nie był specjalnie zadowolony z faktu, że jego najstarszy syn wybrał karierę wojskową w pruskiej marynarce wojennej. Obawiał się, że twarda dyscyplina w doprowadzi do germanizacji potomka. Józefa ciągnęło jednak do morza.

Od samego początku energicznie przystąpił do działań, m.in. organizował publiczne zbiórki na zakup nowoczesnych okrętów i wyposażenia. To właśnie dzięki Unrugowi dokonano zakupu nowoczesnych niszczycieli, okrętów podwodnych i stawiaczy min, a także samolotów rozpoznawczych. Dużą wagę przykładał również do kształcenia kadry podoficerskiej.

W sierpniu 1939 r. ogłoszono powszechną mobilizację. Unrugowi powierzono stanowisko dowódcy Floty i Obrony Wybrzeża podległego bezpośrednio naczelnemu wodzowi. Kontradmirał nie miał złudzeń i doskonale zdawał sobie sprawę z różnicy potencjałów militarnych. Przewaga przeciwnika była dziesięciokrotna, o czym zresztą informował dobrze poinformowany wywiad.

Po latach wspominał: „Byłem wtedy po raz pierwszy i ostatni w swej karierze właścicielem okrętu wojennego”. W 1923 r. niespodziewanie zrezygnował ze służby, tłumacząc tę decyzję problemami zdrowotnymi. Tak naprawdę przyczyną był konflikt personalny w armii. Zajął się swoim majątkiem, gdzie zadbał o wprowadzenie szeregu nowinek technicznych i usprawnienie produkcji rolnej.

Po 1945 r., podobnie jak inni „niechciani generałowie”, nie mógł w pełni wykorzystać swoich talentów wojskowych i organizacyjnych. Zdecydował się przyjąć propozycję znajomego oficera Leona Śliwińskiego. W 1948 r. trafił do marokańskiego Agadiru. W zajmującym się połowem sardynek przedsiębiorstwie był odpowiedzialny za stan techniczny kutrów.

W tym samym roku jego szczątki powróciły do Polski na fregacie ORP „Kościuszko”. Twórca Polskiej Marynarki Wojennej, zgodnie z testamentem, 2 października 2018 r. spoczął wśród swoich żołnierzy na gdyńskim Oksywiu.