22 października, 2024

Poruszające przemówienie brata Franciszka Smudy

Poruszające przemówienie brata Franciszka Smudy

Bardzo go kochałem. Nieraz nie potrzebowaliśmy słów. Siadaliśmy za stołem i w milczeniu piliśmy herbatę. Ważne było, że ten drugi po prostu jest obok – mówi WP SportoweFakty Jan Smuda, brat utytułowanego trenera. W tym artykule dowiesz się o:

W latach 90. i na początku XXI wieku Franciszek Smuda był jedną z najbardziej znanych postaci polskiej piłki.

Poprowadził Widzew Łódź do Ligi Mistrzów, sięgnął po trzy tytuły mistrza Polski (dwa z Widzewem, jeden z Wisłą Kraków). Później został selekcjonerem kadry narodowej (2009-2012). 18 sierpnia 2024 trener przegrał walkę z białaczką. – Brakuje mi go. Po przeszczepie szpiku kostnego obaj wierzyliśmy, że uda mu się wyzdrowieć. Gdy szedł do szpitala, powiedział: „Zrobimy imprezę urodzinową po moim powrocie. Przecież niedługo wyjdę”. Walczył do końca – mówi na łamach WP SportoweFakty brat cenionego szkoleniowca, Jan Smuda.
Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Zaakceptował pan, że już go nie ma?
Jan Smuda, brat trenera Franciszka Smudy: Nie. Brakuje mi Franka. Bardzo go kochałem. Nieraz łapię się na myśli, że może niedługo przyjedzie w odwiedziny. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że przecież odszedł.

Byliśmy ze sobą bardzo blisko. Mieszkam w Rybniku, brat w ostatnich latach żył w Krakowie. Nieraz spontanicznie wsiadał do auta i przyjeżdżał. Wystarczyła chwila, żebyśmy się sobą nacieszyli. Potem każdy wracał do swoich obowiązków. Rozumieliśmy się bez słów. Tylko spojrzałem na Franka i już wiedziałem, co czuje, myśli. On miał ze mną tak samo. Owszem, nieraz sporo sobie opowiadaliśmy, wspominaliśmy dawne lata, żartowaliśmy. Ale bywało, że po prostu siadaliśmy przy stole, piliśmy herbatę i milczeliśmy. Ważne było, że ten drugi po prostu jest obok.

Był pan młodszy o szesnaście lat. Ma pan jakieś wspólne wspomnienia z rodzinnego domu w Lubomi?

Franek był z rocznika 48., ja urodziłem się w 1964. Dorastaliśmy w trochę innych czasach, ale mieliśmy podobne dzieciństwo. Codziennie najpierw szkoła, potem tornister w kąt i biegiem na boisko. A nawet nie boisko, tylko PGR-owskie pole albo łąkę „wystrzyżoną” przez krowy. Z opowieści Franka znam historię, jak tata, maszynista w podmiejskich pociągach, dopiero co otynkował dom. Nic jeszcze nie wyschło, a Franek zaczął ćwiczyć podania, odbijając o ścianę. Wszystko z pierwszej piłki. Ciach, ciach, ciach! Ojciec wychodzi przed dom, patrzy, na ścianie mnóstwo łaciatych plam. Oj, Franek dostał wtedy solidne lanie! Z kolei ze swojego dzieciństwa pamiętam, jak brat sprezentował mi piłkę. Strasznie byłem z niej dumny. Starsi chłopcy brali mnie do drużyny tylko dlatego, że ją miałem.

Faktycznie, ze względu na różnicę wieku nie mam wspomnień z bratem z domu rodzinnego. Gdy byłem młodym chłopakiem, on grał już w piłkę. Co prawda blisko, na Śląsku, ale i tak każdy wyjazd na mecz byłby prawdziwą wyprawą.

Z Lubomi nie było bezpośrednich połączeń nawet do Rybnika. Trzeba się było przesiąść do innego PKS-u w Wodzisławiu Śląskim. W 1975 r. brat wyjechał do USA – grał w piłkę i pracował na wysokościach, czyszcząc zbiorniki na ropę. No, tam to już w ogóle nie miałem jak dojechać, nawet z przesiadką!

Poland

  1. Brat otrzymał długotrwałe leczenie
  2. Oświadczenie po utracie
  3. Media podczas trudnych czasów
  4. Ostrożność w przyjacielskich stosunkach

Widziałem po Franku, że bardzo przeżywa zmasowaną krytykę. Potrzebował czasu, by się otrząsnąć. Bardzo wierzył w ten projekt. Nie myślał, że wygra mistrzostwo Europy, ale liczył na awans do fazy pucharowej. Po turnieju długo chodził przygaszony. Jak się martwił, mniej mówił. Zwykle był wulkanem energii, a wtedy często milczał. Pewnie rozmyślał o porażce, szukał przyczyn. Gdy w telewizji grzmieli, że Smuda jest beznadziejny, przełączał pan kanał?

Nie, wówczas już się uodporniłem. Pamiętam, jak przeszedł z Wisły Kraków do Legii. I przyjechał jako jej trener na Reymonta. Koledzy mu mówili: „Franiu, lepiej obejrzyj ten mecz z hotelu, na ławce niech usiądzie twój asystent”. Przez 90 minut leciały pod adresem Franka obrzydliwe obelgi. Przez kwadrans się wkurzałem, potem już nie zwracałem uwagi. Dziś nie czuję żadnego żalu, a do kibiców Wisły mam duży szacunek.

  1. Brak wsparcia mediów
  2. Szkodliwe wpływy w środowisku

Gdy pojawiła się krytyka brata po Euro, rozumiałem, że taka jest piłka. Z czasem w środowisku coraz częściej mówiono, że Smuda nie nadąża za trendami. Technologia coraz mocniej wchodziła do piłki. Tymczasem pana brat opowiadał, że laptop może mu słuzyć co najwyżej jako podstawka pod kawę. Być może faktycznie nie podążał za trendami. Ale w swoim czasie jak mało kto potrafił ocenić potencjał piłkarza. Tego nikt mu nie odmówi. A w latach 90., bazując na niemieckich doświadczeniach, wprowadził w Polsce nową etykę pracy. U niego się zasuwało i to przynosiło efekty.

Doskonałe osiągnięcia

  • Rozważenie o sukcesach
  • Niezwykła praca jako trener z Polską w okresie wcześniejszym

Potrafimy się popłakać i ze smutku, i ze szczęścia. Ojciec pracował, a w domu czwórka dzieci, więc mama często była stanowcza. Ale odebraliśmy od niej dobre wychowanie. Robiła, co mogła, żeby o nas zadbać. Do taty Franek też miał szacunek, nie wyobrażam sobie, że byłoby inaczej. Ale mama była najważniejszą osobą w jego życiu.