Rząd w Polsce planuje zwiększyć liczbę elektrowni wiatrowych czterokrotnie – decyzja o przełomowym znaczeniu

Rząd w Polsce planuje zwiększyć liczbę elektrowni wiatrowych czterokrotnie - decyzja o przełomowym znaczeniu

Branża dobrze przyjęła długo wyczekiwaną informację o zmianie przepisów dotyczących budowy farm wiatrowych. Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje zmniejszyć minimalną odległość stawiania turbin wiatrowych od budynków do 500 metrów. Zwiększenie tej odległości przez PiS w 2016 roku (nawet do 2 km) praktycznie zablokowało nowe inwestycje w farmy wiatrowe.

„Dotrzymujemy słowa! Projekt ustawy odblokowującej lądową energetykę wiatrową uzyskał wpis do wykazu prac rządu. Przed nami konsultacje i uzgodnienia międzyresortowe. Mix atom+OZE to gwarancja tańszego prądu i czystego środowiska!” – napisał na Twitterze wiceminister klimatu Miłosz Motyka.

Z szacunków Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że zmiana odległości minimalnej w ustawie z 700 na 500 metrów da potencjał do rozbudowy elektrowni wiatrowych do sumy 41 gigawatów mocy w 2040 roku. W tej chwili całkowita moc wiatraków to około 10 gigawatów, co przełożyło się na 14,4 procent całkowitej produkcji prądu w 2023 roku.

Organizacja skupiająca firmy z branży pochwaliła projekt zmian. Sama od lat zabiegała o powrót do zasady 500 metrów. Obecnie obowiązującą minimalną odległość 700 metrów to efekt ustawy przyjętej pod koniec rządów PiS.

Według szacunków obecnego rządu do 2030 roku powinniśmy mieć co najmniej 15,8 gigawatów farm wiatrowych. Proponowane zmiany mają pozwolić na dalszy rozwój energetyki wiatrowej. Jednak przed nami konsultacje społeczne, a także proces legislacyjny w Sejmie.

Luka inwestycyjna na horyzoncie?

Liczba i całkowita moc turbin wiatrowych stale rosła do 2016 roku. Wtedy przyjęta przez PiS zasada 10H zatrzymała nowe inwestycje. Po kilku latach liczba wiatraków zaczęła ponownie rosnąć. Jednak zasada 10H wyklucza praktycznie cały obszar Polski z możliwości stawiania wiatraków. Po zmianie przepisów liczba wiatraków zacząłaby zblizać się do sufitu.

Zmiana ograniczenia w ubiegłym roku i dopuszczenie budowy turbin 700 metrów od domów tylko w niewielkim stopniu poprawiły sytuację. Branża i eksperci ostrzegają przed luką inwestycyjną, która może spowodować kolejną falutę w przyroście mocy elektrowni wiatrowych.

Gdy w ubiegłym roku rząd PiS zabrał się za naprawę zasady 10H, branża przyjęła pozytywnie propozycję powrotu do minimalnej odległości 500 metrów. Jednak w ostatniej chwili limit został zmieniony na 700 metrów, co spowodowało znaczne zmniejszenie obszaru na którym można stawiać wiatraki.

Zmiana uderzyła w przygotowywane projekty inwestycyjne, ograniczając je o 60-70 procent. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej pokazało konkretne przykłady planowanych inwestycji, które zostały zmniejszone o 60-70 procent przy odległości minimalnej 700 metrów zamiast 500.