30 października, 2024

Tragedia na Mazurach: Ratując 4-latka wskoczyli do jeziora i nie wypłynęli. Świadek opowiada, co działo się przed tragedią.

Tragedia na Mazurach: Ratując 4-latka wskoczyli do jeziora i nie wypłynęli. Świadek opowiada, co działo się przed tragedią.

Od wtorku 30 lipca od wczesnych godzin popołudniowych trwa akcja ratunkowa na jeziorze Mikołajskim w pobliżu Mikołajek (woj. warmińsko-mazurskie). Według dotychczasowych ustaleń dwie osoby dorosłe pływały wynajętą łodzią motorową, do której sterowania niepotrzebny jest patent. Na pokładzie znajdowała się także 4-letnia dziewczynka.

W trakcie rejsu dziecko wypadło za burtę. Do wody skoczył za nią najpierw mężczyzna, a potem kobieta. Oboje nie wypłynęli. Przepływający niedaleko dryfującej łodzi żeglarze dostrzegli pływający na powierzchni jeziora kapok. Po chwili zauważyli w środku dziecko, nie widząc jednak samego zdarzenia.

Wstępne, niepotwierdzone jeszcze informacje mówią, że łódką płynęli turyści z województwa mazowieckiego. W trakcie rejsu czterolatka miała wpaść do wody. Zaraz za nią wyskoczył mężczyzna, a potem kobieta. Para nie wypłynęła na powierzchnię.

Trwają ich poszukiwania, które zostały chwilowo przerwane we wtorek 30 lipca o godzinie 21. Działania wznowiono kolejnego dnia, w środę 31 lipca. Dotychczas potwierdzono, że zaginiona kobieta jest matką dziewczynki. Nieznana jest jednak tożsamość mężczyzny.

Na miejscu zdarzenia działali między innymi strażacy. „Sonarzyści znaleźli punkt, w którym mogą się znajdować osoby poszukiwane. Nurkowie zejdą pod wodę” – mówił kpt. inż. Bartłomiej Nalazek w rozmowie.

Przerażająca relacja świadka zdarzenia. Dorosły miał trzymać 4-latkę poza łódką. Dziennik dotarł także do świadka zdarzenia. Początkowo mówiono o tym, że na przesmyku Przeczka między jeziorem Mikołajskim a jeziorem Bełdany miało dojść do kolizji dwóch łodzi. Tej informacji jednak nie udało się potwierdzić.

W pobliżu miejsca zdarzenia znaleziono bowiem wyłącznie jedną łódź. W rozmowie z „Faktem” świadek przyznał natomiast, że chwilę przed tragedią jedno z dorosłych miało trzymać 4-latkę poza łódką. Dziewczynka miała „mieć małą potrzebę”. To właśnie wtedy nieopatrznie miała wpaść do wody. Za nią do jeziora wskoczyły kolejno osoby dorosłe. Życie 4-latki uratował kapok.

Według świadka zarówno mężczyzna, jak i kobieta nie mieli na sobie kamizelek ratunkowych.