Ostra kara za podpalenie. Rosja płaci wysoką cenę za akty sabotażu w Polsce.
Według informacji pochodzących z Rzeczpospolitej, polskie służby ustaliły, że serię podpaleń, które miały miejsce w Polsce w ostatnich miesiącach, były inspirowane i wspierane przez rosyjskojęzyczny komunikator Telegram. Mianem podpalaczy posługiwali się mężczyźni, którzy mieli być opłacani za swoje akty wandalizmu. W ubiegłym tygodniu doszło do zatrzymania dwóch Białorusinów i Polaka podejrzanych o podpalenie obiektów w Warszawie i Gdyni.
Według ustaleń wrocławskiej prokuratury, zatrzymani podpalili włoską restaurację w Gdyni koktajlem Mołotowa w jedną z nocy czerwca 2023 roku, a także podłożyli ogień pod magazyn europalet w Markach pod Warszawą w kwietniu tego roku. Próbowali również podpalić centrum handlowe w Gdańsku. Za sprawcami tych aktów stoi Główny Zarząd Wywiadowczy, czyli służba wywiadu wojskowego rosyjskiej Federacji.
Co więcej, zatrzymani mieli powiązania z innymi akcjami podpalenia, takimi jak próba podpalenia fabryki farb we Wrocławiu. Istnieją przypuszczenia, że również wydarzenia w innych krajach, takich jak Litwa, Ukraina czy Wielka Brytania, mogą być powiązane z tą samą grupą sprawców.
Sprawę prowadzi mazowiecki wydział przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej. Według nieoficjalnych informacji, wśród zatrzymanych są obywatele z Ukrainy, Białorusi, Kanady i Rosji. Media nie rozgłaszały zbytnio tych informacji, ponieważ podejrzani są także w innych podobnych sprawach w innych krajach.
Ekspert ds. bezpieczeństwa, Tomasz Broniś, wskazał na złożoność sytuacji, podkreślając, że akty sabotażu, które są wspierane przez obce państwo, mają wpływ nie tylko na kraje, w których się wydarzają, ale także na stosunki międzynarodowe. Jego zdaniem, działania te mogą mieć wpływ na relacje z Ukrainą i innych krajów. Jest to sytuacja bez precedensu, w której obce państwo dokonuje sabotażu, wykorzystując zwerbowanych do tego ludzi.