9 października, 2024

PiS ogarnięty kryzysem – Kaczyński traci siły? „Wiele postaci politycznych nie godzi się z sytuacją”

PiS ogarnięty kryzysem - Kaczyński traci siły? "Wiele postaci politycznych nie godzi się z sytuacją"

Pat w Małopolsce trwa. We wtorek żaden z dwóch kandydatów ubiegających się o stanowisko marszałka Małopolski nie uzyskał wymaganej większości. W głosowaniu na marszałka województwa naprzeciw siebie stanęło dwóch polityków Prawa i Sprawiedliwości: po raz piąty Łukasz Kmita i po raz pierwszy Piotr Ćwik z kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy.

Przed obradami Sejmiku Piotr Ćwik został zawieszony w prawach członka PiS. Radni podejmą kolejną próbę wyłonienia marszałka w czwartek 4 lipca. Jeśli województwo nie uzyska zarządu do 9 lipca, odbędą się przyspieszone wybory. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że ma do nich dążyć Ryszard Terlecki, aby pozbyć się buntowników w sejmiku.

Dlaczego Kaczyński tak bardzo upiera się przy tym, aby marszałkiem województwa został Kmita? To nie jest jasne. Jak podaje nieoficjalnie Wirtualna Polska, już w samym PiS jest coraz mniej zrozumienia dla strategii Kaczyńskiego. Niektórzy w partii mówią, że prezes „jedzie na ścianę”. Ma go zawodzić zmysł strategiczny.

Kryzys w małopolskim sejmiku – Nie jest dla mnie jasne, dlaczego Jarosław Kaczyński upiera się tak przy kandydaturze Łukasza Kmity. Szczególnie, że jest to polityk młodego pokolenia, niezwiązany z tzw. zakonem PC. Może jest tak, że prezes PiS chce zdusić w zarodku opór działaczy, bo jeżeli teraz by się ugiął i wycofał poparcie dla Kmity, mógłby nastąpić efekt domina.

To rzeczywiście osłabiłoby Kaczyńskiego – mówi nam dr Bartosz Rydliński z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UKSW. – Prawo i Sprawiedliwość w skali kraju miało najlepszy wynik w wyborach samorządowych, ale później zaczęły się problemy. Najpierw w województwie podlaskim, teraz w Małopolsce, jednej z najsolidniejszych twierdz wyborczych PiS. Traktowałbym te bunty i wolty jako formę niezgody na brak szczerej rozmowy o przyczynach utraty władzy 15 października. Według mnie PiS jest cały czas w dużym szoku po przegranych wyborach parlamentarnych, wiele polityczek i polityków po prostu się z tym nie pogodziło – podkreśla.

PiS straci subwencję? „Opcja atomowa”

Kryzys w sejmiku to niejedyny problem Prawa i Sprawiedliwości. Do połowy lipca ma zdecydować o subwencji PiS na lata 2024-2027. Chodzi o 25,9 mln zł rocznie. Wątpliwości dotyczą przede wszystkim środków z Funduszu Sprawiedliwości, które w dużej mierze trafiały do okręgów wyborczych polityków Suwerennej Polski.

Partia Zbigniewa Ziobry to teoretycznie osobny byt, ale w wyborach startowała z komitetu Prawa i Sprawiedliwości. Nowe światło na sprawę rzucił list Kaczyńskiego do Ziobry, który na początku tego tygodnia opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Korespondencja z 2019 roku wskazuje, że Kaczyński był świadomy, iż wydawanie środków z FS na kampanię wyborczą może być problematyczne pod względem rozliczenia przed PKW.

Dr Rydliński jest sceptyczny w kwestii ewentualnego odebrania PiS subwencji. – Trudno będzie wskazać poszczególnym członkom Państwowej Komisji Wyborczej, że z Funduszu Sprawiedliwości rzeczywiście wprost finansowano kampanię. Odebranie PiS subwencji to opcja atomowa. Jestem przekonany, że w przypadku ponownego dojścia PiS do władzy, na przykład w koalicji z Konfederacją za parę lat, tak samo postąpiono by w drugą stronę.

Oczywiście sprawa wydawania środków z Funduszu Sprawiedliwości to zupełnie inna skala sprzeniewierzenia środków publicznych, ale sądzę, że przy tak rozbudowanych kampaniach zawsze można znaleźć jakiś nieprawidłowy przelew – mówi.

– W przypadku utraty subwencji przez PiS, spodziewałbym się uruchomienia zbiórek na partii. Towarzyszyłaby temu populistyczna narracja: musicie nas wesprzeć wpłatami, bo to jest zamach na demokrację. Ale zbiórki nie załatają dziury po subwencji, jej odebranie, tak czy inaczej, będzie ogromnym ciosem finansowy – dodaje.

Śledztwo w sprawie Funduszu Sprawiedliwości

Z nieprawidłowościami dot. Funduszu Sprawiedliwości łączy się kolejny problem PiS. W środę sejmowa komisja regulaminowa pozytywnie zaopiniowała wniosek o zgodę na uchylenie immunitetu Marcina Romanowskiego. Posłowi Suwerennej Polski i byłemu wiceministrowi sprawiedliwości prokuratura chce postawić 11 zarzutów, w tym działania w zorganizowanej grupie przestępczej.

Tajne głosowanie poprzedziła kilkugodzinna dyskusja oraz wystąpienie prokuratorów, którzy przedstawili szczegóły stawianych politykowi zarzutów. Immunitet stracił już Michał Woś. W obu przypadkach chodzi o nieprawidłowości dotyczące środków z FS. Woś miał być zaangażowany w przekazanie z Funduszu na zakup oprogramowania Pegasus.

Z nieoficjalnych doniesień w mediach wynika, że w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości zarzuty może usłyszeć też Dariusz Matecki. – Sprawa uchylania immunitetów ma wpływ na nastroje w partii, ale niekoniecznie negatywny. Bardziej bym spodziewał się konsolidacji środowiska. Bez względu na kwestie merytoryczne stojące za uchyleniem immunitetów politykom Zjednoczonej Prawicy, Kaczyński może podgrzewać mit o atakach na jego ugrupowanie – „zaczęło się od Wąsika i Kamińskiego, teraz chcą wsadzać kolejnych”. Mity są ważne w polityce – komentuje Bartosz Rydliński.

Co z pozycją Kaczyńskiego? Politologa z UKSW zapytaliśmy również, czy problemy, z jakimi boryka się PiS, osłabiają pozycję Kaczyńskiego w partii. – Nie widzę obecnie polityka w PiS, który powiedziałby do Kaczyńskiego: „dość” i spróbowałby dokonać przewrotu. Minister Jurgiel odważył się na krytykę i z hukiem pożegnał się z partią. Ewentualnym sukcesorem Kaczyńskiego musi być osoba, która nie tylko zna partię, ale również jest uosobieniem jej sukcesu.

Taką osobą w przyszłości mógłby być Andrzej Duda. Za rok będzie już byłym prezydentem, stosunkowo młodym politykiem. Wyobrażam sobie, że mógłby wziąć na siebie ciężar kontynuowania dzieła Jarosława Kaczyńskiego – ocenia.